Berg Monster Team wywozi z Magury cenne punkty

Dla kierowców Berg Monster Team Wyścig Magura Małastowska była drugą okazją do startu przed polskimi kibicami w tym sezonie. W trzeciej i czwartej rundzie Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski pojawiły się obydwa zespołowe Mitsubishi Lancery, a do walki o punkty stanęli DUBAI i BOCZEK.

Dubai, aktualny lider klasyfikacji generalnej jest jednym z trzech zawodników, którzy stawali w Magurze na najwyższym stopniu podium. Cała trójka spotkała się w miniony weekend na starcie w Małastowie i to właśnie spośród nich kibice typowali zwycięzcę edycji 2017. Kto liczył na widowiskową walkę, ten na pewno się nie zawiódł. Dubai mimo problemów z samochodem i z przyczepnością na dolnej części trasy osiągał bardzo dobre tempo. Gdy zespół wyeliminował usterkę, to kierowca Mitsubishi Lancera Berg Monster notował czasy w ścisłej czołówce. Dorobku zwycięstw w Magurze nie udało się powiększyć, ale drugie miejsce w obydwu rundach też daje powody do zadowolenia. W niedzielę pierwsze miejsce uciekło o niecałe dwie sekundy. Duże wrażenie zrobił rekord prędkości maksymalnej, gdy pomiar pokazał ponad 230 km/h.

Z Wyścigu Górskiego Magura Małastowska kolejne punkty przywiózł także Boczek. Otrzymał puchar za wynik w swojej klasie, ale punktował także w klasyfikacji sponsorskiej dla Berg Monster Team. I samochód i kierowca uniknęli w ten weekend problemów, a dzięki czystej równej jeździe tempo było z każdym podjazdem coraz lepsze. Podsumowanie dwóch wyścigowych dni wypada dla zespołu więc pozytywnie, a to ważne, bo już za dwa tygodnie kolejne dwa starty, w Słowacji i w Polsce.

Dubai: Początek tegorocznej Magury okazał się bardzo trudny. Niestety zanim jeszcze ruszyliśmy na trasę, zdarzył się wypadek, w którym poważnie ucierpieli ludzie. Myślę, że każdy z nas ciężko to przeżył. Poszkodowany kibic, to nasz dobry kolega, członek naszej wyścigowej rodziny, więc myślami byłem daleko poza trasą. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy ucierpieli wrócą szybko do pełni zdrowia.

Naprawdę trudno było się po tym skupić i cieszyć jazdą. Do tego dały o sobie znać problemy z elektryką – konsekwencja uszkodzeń z Jahodnej. Sobotnie treningi były walką o dojechanie do mety. Kosztowało nas to dużo nerwów, ale chłopaki z Witek Motorsport wykonali świetną robotę i udało się przygotować do podjazdów wyścigowych, za co im bardzo dziękuje! Dziurawy początek nowej wydłużonej trasy to nie są warunki sprzyjające dla naszego Lancera. Koła traciły przyczepność, a to mocno przekładało się na przyspieszenie i w rezultacie w dolnej części dużo traciliśmy. Starałem się nadrabiać to prędkością i momentami było piekielnie szybko. Prędkość maksymalna przekroczyła 230 km/h.

Walczyłem do końca i było coraz lepiej, ale niestety, więcej już nie udało się odrobić. Ten weekend mógł być dla Berg Monster Team bardziej udany, ale wynik nadal cieszy, bo czasy były coraz lepsze, więc są powody do zadowolenia. Już niedługo przed Berg Monster Team kolejne wyzwanie – debiut na bardzo szybkiej trasie Slovakia – Baba (7-9 licpa), a potem widzimy się w Limanowej!

Dziękuje ekipie Witek Motorsport za kawał dobrej roboty, kibicom za mocno zaciśnięte kciuki, a Buchti.pl Promotion za obsługę medialną.”

Boczek: „Za nami emocje kolejnego wyścigowego weekendu. Zawsze chętnie przyjeżdżałem do Gorlic i w tym roku był to dla mnie udany start. Na pewno można było w kilku miejscach pojechać szybciej, ale jestem zadowolony z jazdy. Magura znów ugościła nas tym co ma najlepsze. Ta trasa jest bardzo szybka, a do tego trzeba ją przejechać bardzo czystym torem, co przy takich prędkościach nie jest wcale proste. Było kilka momentów na odwagę, tak jak mocno rajdowe przejście przez szczyt, czy niesamowicie szybka partia w lesie, gdzie mocno trzeba zacisnąć zęby. Nie mam pojęcia, jak Dubai, był w stanie pojechać tam blisko 234 km/h!

Upał, zwłaszcza w czasie wstrzymania podjazdów mocno dawał się we znaki, ale piękna słoneczna pogoda przyciągnęła masę ludzi na trasę, więc nie możemy narzekać. Samochód cały weekend spisał się bez problemu, w czym ogromna zasługa i ciężka praca Kudłatego. Ja też próbowałem dać z siebie wszystko, a raz na jednym hamowaniu chyba nawet troszkę za dużo – szczęśliwe udało się wszystko wyratować. Wydłużona trasa to fajny pomysł, chociaż dziurawe fragmenty to nie są warunki dla twardego wyścigowego zawieszenia. Zapewniono nas, że za rok będzie nowa nawierzchnia w tych miejscach, więc będzie na pewno lepiej.

Dziękuje za cały weekend Kudłatemu i całemu zespołowi, Buchti.pl Promotion za część medialną,  wszystkim kibicom za doping, a organizatorom za całą pracę. Ci ludzie naprawdę bardzo dobrze przygotowali zawody i mimo problemów wszystko szło sprawnie. Zadanie nie było łatwe, zwłaszcza w momencie wypadku. Napadają w takim momencie bardzo trudne myśli, nawet gdy bezpośrednio się w tym nie uczestniczy, ale wszyscy zawodnicy i ekipy tworzymy zgraną grupę i gdy kogoś spotyka coś tak strasznego, to trudno wyłączyć to w głowie. Niestety sport samochodowy ma czasami też takie oblicze. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.”

Foto: Grzegorz Kozera